h1

Łuk bez początku i końca

21 września, 2008

Kiedyś wzniosę się ponad wyżyny niepewności i odnajdę prawdziwą wolność. Wolność od samej siebie. Spocznę ponad wszystkim i uśmiechnę się do ptaków. Będę wolna jak one. Będę wiecznie uśmiechniętą, nie znającą trwogi. Małe dziecko szybujące w przestworzach. Czy na świecie istnieje choć jeden naprawdę wolny człowiek? Nieograniczona swoboda to mit? Chcę go obalić. Bo nie można żyć w obłudzie. Ona zniewala duszę. Pozbawia ją czystości, niewinności. Człowiek płacze, a w odpowiedzi słyszy drwiny. Słyszy pusty śmiech tryumfu i górowania. Szukałam akceptacji, zrozumienia. Znalazłam rozczarowanie. Szukałam miejsca o nazwie Radość, a gdy je znalazłam, tęcza straciła barwy… Czarno biały łuk bez początku i końca. Bezkresna żałoba po turkusowym motylku; zginął śmiercią męczeńską. Ludzie szukający sensu w obeldze. Ludzie nie znający słowa przestań. Ludzie, którzy nigdy nie dotknęli cudzego cierpienia. Śmierć ma w sobie jednak życiodajną moc. Potrafi tak czule ukoić zmysły, wyleczyć ból… Skutecznie odepchnąć od tej ostatniej próby. Potrafi na chwilę ukochać życie moimi zmysłami, bym myślała o pięknie. Śmierć nie jest towarzyszem samobójców. Ich towarzyszem jest czarno białe życie. Pada deszcz a ja staram się być szczęśliwa. Tylko czasem łzy nieba do złudzenia przypominają mi moje własne.

Dodaj komentarz